JAKIE PIWA PIĆ LATEM?
19 lipca 2020DOCTOR BREW W FILMIE „JESTEM LEGENDĄ: MOSAIC IPA, KINKY ALE, ENIGMA”
15 grudnia 2020Gdy spotyka się Piwoteka z Funky Fluid…
TOMASZ PROŚNIAK
Co to jest Black Lava? Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to znakomity numer norweskiej blackmetalowej kapeli Satyricon. Jednak nie będę recenzował tutaj albumu „Volcano”, który ma już 18 lat.
Czy może być coś jeszcze tak dobrego z etykietą „Black Lava”? Tak! Wrześniowa premiera piwa kooperacyjnego łódzkiej Piwoteki i warszawskiego Funky Fluid, uwarzonego w Browarze Maryensztadt. Wydarzenie o tyle wyjątkowe, że zbiegło się z 9. urodzinami Piwoteki.
Kiedy pojawiła się zapowiedź tego piwa, źrenice rozszerzyły się na widok stylu i składników użytych do uwarzenia tego trunku. Imperial Stout dymiony torfem, leżakowany przez blisko rok w beczkach po whisky Laphroaig, infuzowany kubańskim tytoniem i czarną solą wulkaniczną z Hawajów – czy to mogło się nie udać? Skład piwa uzupełniły słody: jęczmienny, żytni, płatki: jęczmienne, owsiane, jęczmień palony oraz chmiel i drożdże. Ekstrakt na poziomie 28% wag, moc: 12% obj. alk. Na początku, kiedy zapowiadano piwo, wkradła się sprzeczna informacja i spodziewano się piwa w butelkach. Koniec końców piwo zostało rozlane do puszek o pojemności 440 ml i udostępnione w bardzo ograniczonych liczbach. Piwo na tyle kusiło, że sklep Piwoteka Narodowa prowadził poza zwykłą sprzedażą detaliczną, listę rezerwacyjną. Szczęśliwie udało mi się nabyć jedną sztukę, dzięki życzliwości whisky-blogera z blogu Szkocka Krata. Jeśli chodzi o to, ile trzeba było wydać na to piwo, to 23,90 zł było bardzo rozsądną ceną.
No dobra przejdźmy do najważniejszego. Psssyt i przelewamy. Piana zerowa, natomiast konsystencja to wypisz wymaluj tytułowa czarna lawa. Gęsta, praktycznie czarna ciecz przelewana do szkła – wrażenie jakbyśmy dolewali olej silnikowy w naszym aucie. Aromat – coś wspaniałego. Dla fanów torfu, do których należę, wąchanie takiego piwa to ceremoniał nie do pominięcia. A zatem mamy zapach torfu, a raczej ciasta torfowego (Pastry Stout?). Gdzieś w tle wyczuwalne słodkie akcenty czekoladowe plus śliwki. No i oczywiście nos zostaje podrażniony aromatem tytoniu, na który tak bardzo liczyłem, że zrobi piękną robotę.
Pijemy. Spokojnie, bez zachwytów. A jednak nie, bo się nie da. Od razu zaznaczę, że to najlepsza rzecz, jaką piłem w 2020 roku. Pełnia smaku, piwo, które wymaga czasu. Zarezerwujcie sobie godzinkę albo więcej, wtedy dostrzeżecie prawdziwą wartość Black Lavy. Czego możemy się spodziewać? Czekolada, kakao, oczywiście mega torf od klasyka, jakim jest whisky Laphroaig. Bałem się troszkę dodatku soli, ale jest ona tutaj cichym bohaterem. Fajnie komponuje się z torfowymi nutami i tytoniem. No właśnie tytoniem… To on tutaj jak dla mnie gra pierwsze skrzypce. Nie palę papierosów, ale w takim piwnym konglomeracie, tytoń może uzależniać na plus.
Tak w ogóle Piwoteka staje się powoli pionierem piw z niestandardowymi dodatkami. Śledzie, chrzan, pomidory, wasabi i teraz tytoń. Wróćmy jednak do Black Lavy. Najbardziej charakterystycznym elementem tego piwa jest jego trwałość. To dlatego zalecam jego długie picie (nie tylko przez dużą zawartość alkoholu, z resztą świetnie ukrytego). Łapiemy łyk i smak torfu nadpalonego tytoniem i posypanego solą pozostaje na podniebieniu dobre kilka minut. Wędzonka i dym to także wyróżniki tego piwa. Finisz natomiast jest lekko słodkawy, ale absolutnie niemdlący. Piwo jest pełne i świetnie ułożone, nic mu się brakuje. A drugiego dnia z pustej puszki czuć było cudowny (sic!) zapach popielniczki, fajek i popiołu.
W ramach epilogu dodam, że puszka nawet dwa tygodnie po wypiciu trąca nadal torfem. Black Lava nie daje o sobie zapomnieć. To chyba najlepsze piwo torfowe jakie piłem, dlatego życzyłbym sobie powtórki z rozrywki, bo dobre piwo jak piękny gol, warte jest powtarzania.
MOJA OCENA